Była to dla mnie bardzo trudna i łamiąca serce decyzja, ale myślę, że w chwili obecnej najlepsza. Złożyło się na nią kilka przyczyn.
Jedna z nich to bardzo prozaiczny aspekt organizacyjny: w ostatnim czasie nasze grono mocno się skurczyło, przez co nie byliśmy w stanie ani prowadzić takiej ilości zajęć, ani dojeżdżać do tak różnych miejscowości jak kiedyś. Akcja była działalnością w pełni charytatywną, każdy z wolontariuszy poświęcał swój wolny czas, jednak tak to już jest, że sytuacja w życiu może się zmienić i tego czasu zostaje po prostu mniej. Niestety trzeba było spojrzeć prawdzie w oczy i przyznać samemu przed sobą, że na chwilę obecną nie mamy odpowiednich zasobów, żeby utrzymać taką jakość akcji, jaką byśmy chcieli.
Zauważyliśmy również, że obecny format akcji nie odpowiada na aktualną sytuację i potrzeby. Kiedy zaczynaliśmy naszą działalność w 2012r. takie zajęcia były czymś nowym i jeszcze niezbyt popularnym. My sami uczyliśmy się na własnych błędach i na przestrzeni lat akcja przeszła sporą ewolucję.
Od tego czasu wszystko się zmieniło - dzisiaj „dogoterapia” to wręcz standard w każdym przedszkolu, zajęcia z psami organizuje po prostu każdy (wolontariusze schronisk, hodowcy, trenerzy, nauczycielka, która ma psa), a do tego pojawiają się coraz to nowe pomysły na atrakcje z udziałem psów (typu nagłaśniany również przez nas pomysł „szczeniaka-terapeuty” w szpitalu, puppy yoga, Mikołajki z psem itp.) Niestety w obecnej formie nasze podejście i wartości giną w tłumie: bo cóż z tego, że my przyjdziemy i powiemy, że pieska nie można zaczepiać, kiedy na co dzień przychodzi pani z dogoterapii, która pozwala głaskać i siadać na psie. Widać to również po ilości zgłoszeń, których z roku na rok jest coraz mniej. I o ile paradoksalnie nasze działania są potrzebne jak nigdy, to widzimy, że w obecnej formule po prostu nie przynoszą efektów, na jakich nam najbardziej zależy i są jedynie małą kroplą w morzu.
Zdaję sobie sprawę, że potrzeby edukacyjne są, więc nie wykluczam, że jeszcze wrócimy w odświeżonej formule, być może skierowanej do trochę innej grupy odbiorców. Na razie jednak potrzebujemy powiedzieć stop, złapać dystans i świeże spojrzenie.
I w tym miejscu chciałabym zostawić Wam napisany przeze mnie kilka lat temu artykuł, podsumowujący błędy, które popełniliśmy na przestrzeni lat oraz wyciągnięte z nich lekcje. Tak, mam całą szafę zdjęć wstydu z początków naszej działalności, które w sumie wygodniej byłoby zamieść pod dywan i zapomnieć o nich na wieczność
Ale zbyt wiele podobnych zdjęć widzę dzisiaj na co dzień w social mediach, dlatego postanowiłam je pokazać w nadziei, że nawet garstka osób wyciągnie z tego wnioski i dzięki nim zmieni podejście. Dlatego mam do Was ostatnią prośbę: podeślijcie proszę ten tekst, gdzie się tylko da, szczególnie do grona pedagogicznego oraz osób, które myślą o podobnej działalności.